Po krótkim czasie Kaspianowi znudził monotonny stukot kopyt i szum lasu. Spojrzał na Piotra, skupionego na jeździe. Młodzieniec wpatrywał się intensywnie przed siebie, marszcząc czoło. Kaspian uśmiechnął się.
W oczach Piotra było widać rozmarzenie, z każdą chwilą przebytą w Narnii, coraz bardziej przypominał Wielkiego Króla. I zanim Kaspian zdołał się powstrzymać, zapytał:
- Ile lat masz w waszym świecie?
Piotr spojrzał na niego ze zdziwieniem, które po chwili przemieniło się w rozbawienie.
- Dziewiętnaście - odpowiedział.
- Wyglądasz... starzej - roześmiał się Kaspian. Jako, że jechali obok siebie, Piotr żartobliwie uderzył go w ramię. - Mówię jak jest, wybacz - wykrztusił Kaspian, powstrzymując się od śmiechu. - No dobra, niech ci będzie. Nie wyglądasz starzej, tylko dostojniej.
- Od razu lepiej - Piotr uśmiechnął się - A ty, ile masz lat, według narnijskiego czasu?
- Osiemnaście.
- Też wyglądasz sta... dostojniej, znaczy się.
O ile wcześniej byli przygnębieni, rozmowa wprawiła ich w dobry humor.
- Jak wygląda wasz świat? - spytał Kaspian, którego zawsze to nurtowało.
I Piotr opowiadał mu. O domach, o ludziach, wynalazkach... Kaspian słuchał, nie przerywając mu. Był zafascynowany.
- Tam musi być magicznie! - wyszeptał, gdy Piotr skończył opowieść.
- Uwierz, że nie. Narnia jest o wiele bardziej magiczna.
- Może dla was, przybyszów stamtąd...
Każdy miał inne zdanie, więc umilkli, woląc nie powodować kłótni. Po kilku godzinach jazdy zatrzymali się na posiłek. Zjedli tylko trochę prowiantu, wiedząc, że w podróży spędzą jeszcze wiele dni.
Później kontynuowali wędrówkę, aż zrobiło się ciemno.
Rozpalili ognisko, zjedli małą kolację i zasnęli.
***
Łucja i Zuzanna nie mogły wciąż uwierzyć w swoje szczęście. Podróż do Krainy Aslana! I to na grzbiecie Aslana! Czy mogło być lepiej?
Łucji robiło się jednak smutno, kiedy pomyślała, na jaką niebezpieczną wyprawę zostali wysłani Piotr i Kaspian.
- Dadzą sobie radę - uspokoił ją Aslan, wiedząc, co ją trapi. Jego słowa sprawiły, że poczuła ulgę.
Niedługo później dziewczynki usiadły na grzbiecie lwa.
Już kiedyś podróżowały w ten sposób i od tamtej chwili każda z nich skrycie marzyła, aby to powtórzyć.
Ruszył.
Czuły się, jakby niósł je wiatr. Aslan biegł z niesamowitą szybkością, a jego olbrzymie łapy bardzo cicho odbijały się od podłoża. Gdy rozpoczęły podróż, zaczęły marzyć, aby nigdy się nie skończyła.
***
- Obudź się, Kaspianie! Proszę! - Piotr starał się obudzić młodego króla Narnii, który miotał się i krzyczał przez sen.
- Przepraszam - wyszeptał Kaspian zaraz po otwarciu oczu, w których pojawiły się łzy wstydu. - Ja... jestem taki słaby.
Piotr pokręcił głową.
- Nie jesteś słaby. Jesteś odważny, dzielny i waleczny. Gdybyś był słaby, Aslan by ci nie zaufał. Już... dobrze... - głos mu się załamał, gdy zobaczył, że Kaspian płacze.
Nigdy nie wiedział, co robić w takich sytuacjach. W jego przekonaniu płacz był jednym z najbardziej intymnych zachowań ludzkich. Nienawidził płakać przy kimś, bo uważał to za obnażanie się przed innymi z własnych słabości.
Kaspian poczuł palący wstyd. Wiedział, że nie potrafi przestać płakać, a szloch wzmagał się z każdą chwilą. Po prostu wstał i poszedł gdzieś, sam nie wiedział gdzie, byle dalej od Piotra. Nie chciał, żeby ten uznał go za słabeusza. Usłyszał jednak, że towarzysz idzie za nim.
- Wracaj tam natychmiast! Chyba nie chcesz, żeby ktoś nam ukradł księgę! - krzyknął słabym głosem. Piotr jednak szedł dalej.
- Nie obchodzi mnie żadna głupia księga! Obchodzisz mnie ty! - powiedział Piotr i objął Kaspiana ramieniem. - A teraz błagam, bądź grzecznym chłopcem i chodź ze mną do koni, bo faktycznie zaraz ukradną nam księgę.
Kaspian roześmiał się, jednak łzy wciąż płynęły mu do oczu. Poszedł z Piotrem.
Położyli się, jednak żaden z nich nie potrafił zasnąć.
- Kaspianie, posłuchaj... - powiedział po chwili Piotr. - Chcę ci powiedzieć, że jesteś najdzielniejszym człowiekiem, jakiego znam. Uciekłeś wujowi, przywróciłeś Narnię do życia, a teraz dobrze nią rządzisz. Na pewno nie jesteś słaby.
Kaspian spojrzał na niego. Piotr odwrócił wzrok, widząc, że po twarzy wciąż płyną mu łzy. Zdradziło je światło gwiazd.
- Ale za to boję się zwykłych snów.
Piotr pokręcił głową.
- Snów nie da się zwalczyć, Kaspianie. W dodatku, skoro chaos się obudził, to pewnie Confusa chce zasiać zamęt także wśród mieszkańców Narnii. Ona sieje zło wszędzie. Także w naszych głowach. I to nie jest od ciebie zależne. Nie możesz po prostu wziąć miecza i wyzwać snu na pojedynek. To tak nie działa. Po prostu spróbuj zasnąć, a jeśli znów się obudzisz, to obudź też mnie i opowiedz mi sen. Wiadomo, że trudniej jest się zmagać z koszmarami w samotności.
Kaspian uśmiechnął się do niego z wdzięcznością.
Zamknął oczy i tym razem zasnął po kilku sekundach.
Obudzili się, gdy zaczął padać śnieg. Z jednej strony ucieszyło ich to, bo świat od razu wydał się piękniejszy i ich ślady były zasypane, a z drugiej było coraz zimniej.
Wyruszyli w drogę.
- Narnia jest o wiele piękniejsza od naszego świata - wyszeptał Piotr, patrząc jak zaczarowany na śnieg srebrzący się na gałęziach drzew i skrzypiący pod kopytami koni.
- W tej chwili jestem nawet gotów przyznać ci rację - odpowiedział uśmiechnięty Kaspian.
***
- Uważaj! - krzyknął Piotr do Kaspiana, obok którego nagle pojawił się wilkołak. Zeskoczyli z koni, które chciały uciec, ale Piotr przywiązał je do drzewa. Kaspian sięgnął po miecz i ciął wilkołaka w klatkę piersiową i dobił kilkoma uderzeniami w głowę. Za chwilę zza drzew wyłoniły się dwa kolejne.
Piotr doskoczył do towarzysza i jednym, celnym ciosem powalił jednego z nich. I nagle zamarł. Usłyszał rżenie koni. Księga ukryta była w wewnętrznej kieszeni siodła. Obawiał się najgorszego. Zostawił Kaspiana i zobaczył to, czego się spodziewał. Czwarty wilkołak właśnie zagryzł jednego wierzchowca, konia Kaspiana, po czym rozciął pazurami popręg siodła. Nie zdołał jednak zrobić nic innego, bo Piotr zmiażdżył mu głowę płazem miecza. Szybko wyjął księgę z zepsutego siodła i schował do kieszeni płaszcza. Pobiegł natychmiast do Kaspiana, bo na tego natarły jeszcze dwa inne wilkołaki, a był już wycieńczony.
Wspólnymi siłami zabili wszystkich wrogów. Szybko opatrzyli rany i zaczęli się zastanawiać, co dalej.
- Musimy ruszać dalej! I to jak najszybciej - uznał Kaspian.
- A co z ciałem konia? Jeśli są tu jakieś inne potwory, to natychmiast nas znajdą. Nie uważasz, że martwy koń to dosyć wymowna oznaka naszej obecności w tym miejscu? Poza tym to twój, królewski koń! Nie możemy go tu zostawić!
- Wasze wysokości, pozwólcie... - chłopcy rozejrzeli się przerażeni, jednak, gdy zobaczyli mówiącą wiewiórkę Trajkowitkę, uspokoili się. - Zawołam tutaj centaury i fauny! Oni na pewno pomogą urządzić pogrzeb temu biednemu zwierzęciu.
- Och, Trajkowitko! Czy mogliby też pogrzebać wilkołaki? Chcemy zatrzeć wszelkie ślady naszej bytności tutaj...
- Poproszę ich. A teraz ruszajcie! Nie ma czasu! - i zniknęła w ośnieżonych gałęziach drzew.
Gdyby to było takie proste. Musieli najpierw uspokoić konia, a później zmieścić się na nim we dwójkę, razem ze wszystkimi bagażami. W końcu jednak jakoś sobie poradzili i ruszyli dalej.
A to był dopiero początek niebezpiecznych przygód.