Kaspian spoglądał w gwiazdy i czuł dziwny niepokój.
Ostatnio wszystko rozpoczęło się od gwiazd. Tarva, Pan Zwycięstwa, spotkał Alambil, Panią Pokoju. Właśnie wtedy w sercu odważnego młodzieńca zbudziła się nadzieja na lepsze czasy. Parę lat później Stara Narnia zaczęła się budzić. Zwierzęta odzyskiwały mowę, prastare, legendarne istoty odradzały się.
Jednak niebezpieczeństwo groziło całemu kraju i gdyby nie starożytna magia, zaklęta w rogu Królowej Zuzanny Łagodnej, Narnia byłaby teraz pod władzą tyrana.
Jednak niebezpieczeństwo groziło całemu kraju i gdyby nie starożytna magia, zaklęta w rogu Królowej Zuzanny Łagodnej, Narnia byłaby teraz pod władzą tyrana.
Jednak pomoc nadeszła. Kaspian zwyciężył swojego wuja, Miraza, i jego wojska z pomocą dawnych królów i królowych Narnii - Piotra, Zuzanny, Edmunda i Łucji, oraz Aslana, Wielkiego Lwa, pana wszelkiego stworzenia.
Dziś znów obserwował niebo. Kolejne dwie gwiazdy znajdowały się w bardzo bliskim położeniu.
Confusa, Pani Chaosu, Nieporządku i Zła, pozdrawiała Primaluca, Pana Poranku, Świtu i Odrodzenia.
Przeszedł go dreszcz, bo nagle wiadomość ze sfer niebieskich stała się dla niego jasna i oczywista.
Chaos się odradza.
***
Młody król Narnii powrócił do swojej komnaty, aby udać się na spoczynek, jednak nie było mu dane zmrużyć oka.
Czuł niepokój. Nagle usłyszał dziewczęce krzyki dochodzące z lasu. Znał ten głos. Po chwili dołączyły do niego dwa kolejne.
Zanim zdołał trzeźwo pomyśleć, osiodłał konia i wyjechał z zamku. Zmusił wierzchowca do galopu. Krzyki zbliżały się. Teraz już bez problemu poznał głosy Łucji, Edmunda i Zuzanny Pevensie. Wołali o ratunek.
Nagle oblał go zimny pot. Co z Piotrem?
Wiedział, że to nieludzkie, ale poganiał konia, aby jak najszybciej znaleźć się przy rodzeństwie.
- Kaspian! - usłyszał krzyk Łucji. Zapłakana dziewczynka siedziała na śniegu, a obok niej leżał...
Kaspian poczuł, że łzy spływają mu po policzkach. To było bezwładne ciało Wielkiego Króla Piotra.
- Co z nim? - usłyszał w swoim głosie rozpacz.
- Bierz go szybko ze sobą. Zemdlał, po uratowaniu Łucji z pożaru. Wyślij swoich towarzyszy po nas, jesteśmy w stanie jeszcze poczekać. Ale on nie może czekać, bo każda sekunda zwłoki może być sekundą, która zaważy na jego życiu - wyrzucił z siebie Edmund na jednym tchu.
Kaspian ostrożnie podniósł bezwładne ciało Piotra. Nie mógł znieść widoku swojego przyjaciela w takim stanie. Czuł, że cały się trzęsie.
On musi przeżyć...
Wsiadł na konia, ułożył w miarę bezpiecznie ciało Piotra, jedną ręką przytrzymując je, a drugą chwytając za cugle. Musiał bardzo mocno i pewnie oprzeć się nogami o boki konia, żeby nie spaść, lecz był bardzo doświadczonym jeźdźcem, więc potrafił utrzymać równowagę.
Gdy wjechał do zamku, od razu obudził kilku rycerzy, aby pojechali po resztę rodzeństwa. Kaspian położył Piotra na łożu w swojej komnacie i zrobił pierwszą rzecz, jaka przyszła mu do głowy - pobiegł do skarbca po kordiał z magicznym lekiem królowej Łucji. Wziął drogocenną, diamentową buteleczkę, wrócił do Piotra, rozchylił mu usta i wlał do nich kilka kropel.
Nie wiedział, czy to zadziała, więc poprosił którąś ze służek, aby sprowadziła jakiegoś uzdrowiciela. Jednak pomoc na niewiele by się zdała, gdyż Piotr nagle odkaszlnął i powoli otworzył oczy, po czym zaczął odzyskiwać kolory. Delikatny uśmiech zagościł na jego wargach. Spojrzał na Kaspiana, siedzącego na brzegu łóżka.
- Czy ty właśnie uratowałeś mi życie? - zapytał słabym, łamiącym się głosem.
Kaspian poczuł, że łzy ulgi szczypią go w oczy, jednak otarł je rękawem szaty. Nie mógł sobie pozwolić na słabość.
- Chwilę wcześniej uratowałeś życie swojej siostrze w znacznie bardziej bohaterski sposób, omal nie tracąc przy tym swojego.
Piotr sposępniał.
- Co z resztą? Jak się mają?
- Wszystko z nimi dobrze. Zaraz tu będą...
Na te słowa do komnaty wpadła Łucja, lecz Kaspian podszedł do niej, wyszeptał jej coś do ucha, a ta pokiwała głową, uśmiechnęła się i wyszła.
Piotr był mu wdzięczny. Najbardziej w tej chwili pragnął snu i spokoju.
Zorientował się jednak, że znajduje się w królewskiej komnacie samego Kaspiana.
- Przecież to twoja komnata, łóżko... ja spokojnie mogę iść gdzieś... - nie dokończył, bo Kaspian zaprotestował.
- Jesteś zmęczony, wyczerpany. Nie będziesz nadwyrężać swoich sił, po to, aby zwolnić mi posłanie! Poza tym dzisiejszej nocy i tak nie dane mi było zasnąć. I pewnie nie zdołam tego zrobić do rana.
- A więc jest noc? Kiedy tu trafiłem, wydawało mi się, że jest dzień... - wyszeptał Piotr.
- Narnijskie gwiazdy tak silnie błyszczą, że mogło ci się faktycznie tak wydawać, ale teraz już się nie przejmuj i śpij.
Piotr w końcu ustąpił, bo powieki zaczęły mu niemiłosiernie ciążyć. Śnił najpiękniejsze sny i uśmiechał się przez sen, a Kaspian spoglądał na jego twarz, tak spokojną i szczęśliwą... Wiele by dał, aby zasnąć, nie będąc nękanym przez koszmary...
Czuł niepokój. Nagle usłyszał dziewczęce krzyki dochodzące z lasu. Znał ten głos. Po chwili dołączyły do niego dwa kolejne.
Zanim zdołał trzeźwo pomyśleć, osiodłał konia i wyjechał z zamku. Zmusił wierzchowca do galopu. Krzyki zbliżały się. Teraz już bez problemu poznał głosy Łucji, Edmunda i Zuzanny Pevensie. Wołali o ratunek.
Nagle oblał go zimny pot. Co z Piotrem?
Wiedział, że to nieludzkie, ale poganiał konia, aby jak najszybciej znaleźć się przy rodzeństwie.
- Kaspian! - usłyszał krzyk Łucji. Zapłakana dziewczynka siedziała na śniegu, a obok niej leżał...
Kaspian poczuł, że łzy spływają mu po policzkach. To było bezwładne ciało Wielkiego Króla Piotra.
- Co z nim? - usłyszał w swoim głosie rozpacz.
- Bierz go szybko ze sobą. Zemdlał, po uratowaniu Łucji z pożaru. Wyślij swoich towarzyszy po nas, jesteśmy w stanie jeszcze poczekać. Ale on nie może czekać, bo każda sekunda zwłoki może być sekundą, która zaważy na jego życiu - wyrzucił z siebie Edmund na jednym tchu.
Kaspian ostrożnie podniósł bezwładne ciało Piotra. Nie mógł znieść widoku swojego przyjaciela w takim stanie. Czuł, że cały się trzęsie.
On musi przeżyć...
Wsiadł na konia, ułożył w miarę bezpiecznie ciało Piotra, jedną ręką przytrzymując je, a drugą chwytając za cugle. Musiał bardzo mocno i pewnie oprzeć się nogami o boki konia, żeby nie spaść, lecz był bardzo doświadczonym jeźdźcem, więc potrafił utrzymać równowagę.
Gdy wjechał do zamku, od razu obudził kilku rycerzy, aby pojechali po resztę rodzeństwa. Kaspian położył Piotra na łożu w swojej komnacie i zrobił pierwszą rzecz, jaka przyszła mu do głowy - pobiegł do skarbca po kordiał z magicznym lekiem królowej Łucji. Wziął drogocenną, diamentową buteleczkę, wrócił do Piotra, rozchylił mu usta i wlał do nich kilka kropel.
Nie wiedział, czy to zadziała, więc poprosił którąś ze służek, aby sprowadziła jakiegoś uzdrowiciela. Jednak pomoc na niewiele by się zdała, gdyż Piotr nagle odkaszlnął i powoli otworzył oczy, po czym zaczął odzyskiwać kolory. Delikatny uśmiech zagościł na jego wargach. Spojrzał na Kaspiana, siedzącego na brzegu łóżka.
- Czy ty właśnie uratowałeś mi życie? - zapytał słabym, łamiącym się głosem.
Kaspian poczuł, że łzy ulgi szczypią go w oczy, jednak otarł je rękawem szaty. Nie mógł sobie pozwolić na słabość.
- Chwilę wcześniej uratowałeś życie swojej siostrze w znacznie bardziej bohaterski sposób, omal nie tracąc przy tym swojego.
Piotr sposępniał.
- Co z resztą? Jak się mają?
- Wszystko z nimi dobrze. Zaraz tu będą...
Na te słowa do komnaty wpadła Łucja, lecz Kaspian podszedł do niej, wyszeptał jej coś do ucha, a ta pokiwała głową, uśmiechnęła się i wyszła.
Piotr był mu wdzięczny. Najbardziej w tej chwili pragnął snu i spokoju.
Zorientował się jednak, że znajduje się w królewskiej komnacie samego Kaspiana.
- Przecież to twoja komnata, łóżko... ja spokojnie mogę iść gdzieś... - nie dokończył, bo Kaspian zaprotestował.
- Jesteś zmęczony, wyczerpany. Nie będziesz nadwyrężać swoich sił, po to, aby zwolnić mi posłanie! Poza tym dzisiejszej nocy i tak nie dane mi było zasnąć. I pewnie nie zdołam tego zrobić do rana.
- A więc jest noc? Kiedy tu trafiłem, wydawało mi się, że jest dzień... - wyszeptał Piotr.
- Narnijskie gwiazdy tak silnie błyszczą, że mogło ci się faktycznie tak wydawać, ale teraz już się nie przejmuj i śpij.
Piotr w końcu ustąpił, bo powieki zaczęły mu niemiłosiernie ciążyć. Śnił najpiękniejsze sny i uśmiechał się przez sen, a Kaspian spoglądał na jego twarz, tak spokojną i szczęśliwą... Wiele by dał, aby zasnąć, nie będąc nękanym przez koszmary...
***
Stał pośród ruin. Słońce urosło do olbrzymich rozmiarów i zmieniło kolor na krwistoczerwony. Nagle wszystko wokół ogarnęła ciemność, świat się rozpadał... Kaspian znalazł się pod ziemią... Przysypany żywcem... Nie potrafił złapać oddechu, ziemia wpadała mu do ust, nie potrafił krzyczeć, ani się ruszyć. Nie miał szans na ratunek.
Obudził się z krzykiem, wyrywając przy tym Piotra ze snu.
- Przepraszam. Ja... nie chciałem cię obudzić.
Piotr spojrzał na niego z troską.
- Nie ma problemu... Co się stało?
Kaspian pokręcił głową.
- Koszmar. Nieważne, ostatnio często mi się to zdarza.
- Wiesz dlaczego?
- Nie do końca. Mam wrażenie, jakby coś złego działo się w Narnii - chciał wspomnieć o gwiazdach, ale stwierdził, że nie powinien niepokoić Piotra w takim stanie, więc po prostu wyszeptał: - To nieważne. A teraz śpij.
Piotr nie chciał zasypiać, chciał dodać otuchy załamanemu królowi, jednak sen był silniejszy od niego.
Kaspian tej nocy nie zmrużył już więcej oka.
***
Rano Łucja i Zuzanna poszukały w skarbcu odzienia dla każdego. Chociaż właściwie należałoby powiedzieć, że to Zuzanna przeszukiwała sterty szykownych ubrań, a Łucja stała obok niej i trzymała te, które spodobały się siostrze. Nie została dopuszczona do głosu, nawet gdy Zuzanna wybierała strój dla niej.
Na śniadaniu wszyscy prezentowali się jak królowie, którymi w gruncie rzeczy byli. Śniadanie także było królewskie.
- No dobrze - zaczął Edmund, gdy już zjedli - zazwyczaj przybywamy do Narnii, kiedy coś złego się dzieje... Przybywamy z pomocą. Więc, Kaspianie, co może dziać się teraz?
Kaspian namyślił się, po czym opowiedział im, co widział zeszłej nocy w gwiazdach.
Zuzanna krzyknęła.
- To straszne! Ale... w jaki sposób może obudzić się chaos?
Właśnie mieli się nad tym zastanowić, kiedy poczuli niesamowitą nadzieję.
Oto stał przed nimi Aslan. Wszyscy uklękli i spojrzeli na niego. Okazało się, że na jego grzbiecie coś leży.
Albo ktoś.
- Aslanie... Czy istota, którą niesiesz na grzbiecie, jest nimfą? - Łucja ośmieliła się odezwać jako pierwsza.
- Tak moje dziecko, jednak spójrz na nią.
I Łucja spojrzała. Miała wrażenie, że w ciele tej istoty tlą się ostatnie iskierki życia.
- Czy ona... umiera? - zapytał Kaspian.
Aslan spojrzał na niego ze smutkiem.
- Niestety masz rację, mój synu. Jej drzewo obumiera, więc ona też. I tak dzieje się z wszystkimi drzewami w północnej części Narnii.
Wszystkimi wstrząsnęła ta wiadomość.
- Jak wiecie, Zuzanno i Piotrze, powiedziałem wam, że nigdy tu nie wrócicie.
Piotr i Zuzanna pokiwali smętnie głowami.
- Zaszła istotna zmiana. Narnia umiera. Chaos powstaje. Narnia została stworzona za pomocą dobrej magii. Jednak obudziła się Pani Chaosu, Confusa.
- Ależ Aslanie, Confusa to gwiazda na niebie! - zaprotestował Kaspian, zbyt dobrze pamiętając wydarzenia ostatniej nocy.
Aslan pokiwał głową.
- Wiem, co cię trapi, chłopcze. Jednak musisz się dowiedzieć, że gdy tylko wyruszyłeś na pomoc swoim przyjaciołom, Confusa spadła z nieba. Mimo że mogła jeszcze tam długo pozostać. Zbuntowała się jednak. Zstąpiła na ziemię i budzi najstraszniejszą, pradawną magię. Budzą się najokropniejsze, złe istoty, jakich sobie nawet nie wyobrażacie. Zła magia niszczy wszystko, co dobre, więc drzewa, rośliny, magiczne istoty i zwierzęta na północy Narnii, umierają.
W tym momencie nimfa znikła, co oznaczało, że jej drzewo zostało ścięte.
Zapadła pełna grozy cisza.
- Panie... czy da się to jakoś powstrzymać? - zapytał w końcu Piotr.
- Każde zło da się zwyciężyć.
- Więc jak mamy to zrobić? - zniecierpliwiony Edmund nieco przesadził z tonem swojego pytania, jednak Aslan nie zganił go.
- Ty, razem z karłem Zuchonem, zostaniesz na zamku i będziesz królował nad wszystkimi, starał się podtrzymywać w Narnijczykach wiarę, nadzieję i będziesz się opiekował swym ludem. Jeśli będzie taka potrzeba, zorganizujesz armię, aby wyruszyć przeciwko siłom zła.
Edmund, rzecz jasna, wolałby brać bezpośredni udział w misji, jednak wiedział, że wola Wielkiego Lwa jest najlepszym wyjściem i nie należy jej się sprzeciwiać.
- Jako że twój brat, Wielki Król Piotr, oraz król Kaspian X, są od ciebie starsi i bardziej doświadczeni w boju, wyruszą na północ, aby pokonać Confusę. Jak się pewnie domyślacie, gwiazdy nie można zabić mieczem, ale jest na to inna recepta, którą wam wyjawię bez świadków. Kiedy Confusa zginie, zginą też wszystkie poddane jej stworzenia. Lecz jeśli wy dwoje polegniecie, nie będzie innej metody - tu Aslan spojrzał na Edmunda - niż użycie siły. Wtedy trzeba będzie zabić całe zło, aż Confusa pozostanie słaba, i zmusić ją do powrotu na niebo, jednak wolałbym, żeby pierwszy plan się powiódł, bo wtedy przyszłość Narnii będzie pewniejsza.
Kaspian i Piotr spojrzeli na siebie. Zrozumieli, że zadanie przydzielone im, jest trudne i niebezpieczne. Jednak nie bez przyczyny byli królami Narnii!
- Och, ale co z nami, Aslanie? - zapytała Łucja.
Aslan spojrzał na nią i Zuzannę.
- Ty i twoja siostra pojedziecie na moim grzbiecie do mojej krainy.
Z ust dziewczynek wydobyło się zgodne westchnienie zachwytu, a chłopcy prawie jęknęli z zazdrości, jednak uświadomili sobie, że nie byłoby to godne odważnych rycerzy, jakimi byli.
- Pomożecie mi zerwać jabłko z pewnego drzewa, które tam rośnie. Kiedy stworzono Narnię, zasadzono z jabłka, które z niego pochodziło, inne drzewo. Drzewo to sprawiało, że panował ład i pokój, oraz chroniło krainę przed złem. Jednak, gdy nad Narnią zapanowała Biała Czarownica, gdy sprawiła, że zapanowała tu wieczna zima, umarło. Wy pomożecie mi zasadzić nowe, które ostatecznie wypleni z tego miejsca chaos i uleczy zbrukaną złą magią ziemię.
Dziewczynki pokiwały głową.
- A teraz, Piotrze i Kaspianie, pozwólcie za mną.
Młodzieńcy zrobili to. Lew zaprowadził ich do zamkowej biblioteki. Wskazał na jedną z półek.
- Piotrze, czy widzisz tu czarną, cienką, starą książkę?
- Owszem, panie.
- Zatem wyjmij ją.
Piotr zrobił tak, jak Aslan mu kazał.
- Otwórz ją.
Na początku książka wydawała się pusta. Jednak Aslan tchnął w nią. Ze stronic spadł jakby pył, odsłaniając złote litery.
- To księga dobrej magii. Znajduje się tu wiele zaklęć. Także to, o które nam chodzi.
Kiedyś Biała Czarownica sprowadziła na pewną krainę zagładę. Użyła do tego Żałosnego Słowa. W tej księdze znajdziecie formułę przeciwną do Żałosnego Słowa. Harmonijne Słowo.
Mimo że żaden z chłopców nie wiedział, czym tak dokładnie jest Harmonijne Słowo, poczuli jakąś dziwną rozkosz w sercu na dźwięk tej nazwy.
- Otwórz księgę na ostatniej stronie, Piotrze.
Piotr zrobił tak, lecz nie spodziewał się ujrzeć tego, co widział.
- Panie, przecież... tu nic nie ma.
Aslan pokiwał głową.
- Harmonijne Słowo może być użyte tylko raz w historii każdej krainy. Myślicie, że jeśli ludzkość miałaby do niego swobodny dostęp, nie byłoby już dawno wykorzystane? Dlatego formuła pojawia się dopiero, gdy osoba, mająca ją wymówić, stoi naprzeciw wroga, mocy, która może zniszczyć całą krainę. Dlatego jedziecie we dwoje - musicie zaskoczyć Confusę tak, żeby nie zdołała wam uciec, jeden z was wyrecytuje formułkę, drugi będzie odpędzał od niego złe istoty. A poza tym wszem i wobec wiadomo, że raźniej jest podróżować z towarzyszem, niż samotnie. Najważniejszą misją dla was będzie ochrona księgi. Jeśli przepadnie, wpadnie w niepowołane ręce, lub zostanie zniszczona, wszystko stracone.
Kaspian i Piotr poczuli, że wielka odpowiedzialność właśnie spadła na ich barki. Nie wiedzieli, czy będą w stanie ją udźwignąć.
Powrócili do reszty rodzeństwa. Aslan zarządził, aby wyruszali natychmiast.
- Weźcie ciepłe okrycia - doradziła Piotrowi i Kaspianowi Łucja - Ponoć na Północy jest okropnie zimno.
Tak też zrobili. Spakowali wszystkie potrzebne rzeczy, osiodłali konie i dobrze ukryli księgę.
- Gotowy? - spytał Piotr Kaspiana.
- Nigdy nie byłem mniej gotowy.
Piotr rozumiał go doskonale. Nie mieli pojęcia, jakie niebezpieczeństwa czyhają na nich u celu wyprawy.
Jednak los Narnii leżał w ich rękach i oboje byli tego świadomi.
Ostatni raz obejrzeli się za siebie, po czym wyruszyli w nieznane.
Piotr zrobił tak, lecz nie spodziewał się ujrzeć tego, co widział.
- Panie, przecież... tu nic nie ma.
Aslan pokiwał głową.
- Harmonijne Słowo może być użyte tylko raz w historii każdej krainy. Myślicie, że jeśli ludzkość miałaby do niego swobodny dostęp, nie byłoby już dawno wykorzystane? Dlatego formuła pojawia się dopiero, gdy osoba, mająca ją wymówić, stoi naprzeciw wroga, mocy, która może zniszczyć całą krainę. Dlatego jedziecie we dwoje - musicie zaskoczyć Confusę tak, żeby nie zdołała wam uciec, jeden z was wyrecytuje formułkę, drugi będzie odpędzał od niego złe istoty. A poza tym wszem i wobec wiadomo, że raźniej jest podróżować z towarzyszem, niż samotnie. Najważniejszą misją dla was będzie ochrona księgi. Jeśli przepadnie, wpadnie w niepowołane ręce, lub zostanie zniszczona, wszystko stracone.
Kaspian i Piotr poczuli, że wielka odpowiedzialność właśnie spadła na ich barki. Nie wiedzieli, czy będą w stanie ją udźwignąć.
Powrócili do reszty rodzeństwa. Aslan zarządził, aby wyruszali natychmiast.
- Weźcie ciepłe okrycia - doradziła Piotrowi i Kaspianowi Łucja - Ponoć na Północy jest okropnie zimno.
Tak też zrobili. Spakowali wszystkie potrzebne rzeczy, osiodłali konie i dobrze ukryli księgę.
- Gotowy? - spytał Piotr Kaspiana.
- Nigdy nie byłem mniej gotowy.
Piotr rozumiał go doskonale. Nie mieli pojęcia, jakie niebezpieczeństwa czyhają na nich u celu wyprawy.
Jednak los Narnii leżał w ich rękach i oboje byli tego świadomi.
Ostatni raz obejrzeli się za siebie, po czym wyruszyli w nieznane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podzielcie się swoją opinią - dla Was to chwilka a dla mnie motywacja do dalszej pracy.